wtorek, 14 marca 2017

Inteligencja w modzie?

W moim przypadku paradoksem jest to, że pragnienie „bycia intelektualistą” zniszczyły we mnie raczej studia. To nie jest tak, że gardzę mądrością i wiedzą w takim stopniu, jak panowie przesiadujący na ławeczkach pod blokiem i afiszującymi się takimi sentencjami jak: „Huj, kurwa! Jebać Policję!”, no nie, to nie tak. Lubię się uczyć, ale przy tym nie uważam się za jakiegoś myśliciela dekady. Rzecz jest w tym, że dziś w modzie jest uważanie się za intelektualistę. 

Wiecie, pewne przypadki łączą się z wszechobecnych hipsterstwem. Przecież fajnie jest pokazać ludziom na portalach społecznościowych zdjęcie przy którym pijemy kawę w dość klimatycznej kawiarni, czytając „Tako rzecze Zaratustra”, przy tym będąc elegancko ubranym, a w przypadku mężczyzn obowiązkowa jest broda. Przecież każdy mędrzec miał brodę. Do czego dążę? 

Tacy osobnicy nie poszukują  wiedzy, aby dbać o rozwój. Oni to kurna robią po to, abyś ty się gorzej poczuł. To jest problemem, zdobywanie wiedzy dziś polega na tym, aby to siebie uważać za lepszego, a cała reszta to banda nieuków, istot gorszych. Są masami które zawsze mają istnieć po to, aby elity wykazały swoją wyższość. 

Sam kiedyś miałem ochotę rozmawiać tylko o polityce, religii albo o filozofii. Gustowałem w podręcznikach do psychologii, a jeśli jakiś film nie był dla mnie odpowiednio ambitny, to był na przegranej pozycji.  Ja pierdziele, jak ja naprawdę wszystko na pokaz robiłem…

Inteligencja jest czymś dobrym, ale dziś ludzie pokazują, że są inteligentni  na pokaz, tak jakby tylko to się liczyło. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz